Jako że jest pandemia, to i czasu jest więcej. Nawet do tego stopnia, że ciężko go zagospodarować. W związku z tym wróciłem do pomysłu, który chodził mi po głowie już od kilku lat, a od zeszłego sezonu już dość intensywnie. Po wyprawie do Francji stwierdziłem, że trzeba coś zrobić z rowerem, bo jazda przez 3 dni pod wiatr z pełnym obciążeniem przestaje już dawać radość i wytchnienie, a zaczyna być zbędnym ciężarem i męczarnią. Stąd myśl o rowerze elektrycznym. A ponieważ na taki, który spełnia moje wymagania, zwyczajnie mnie nie stać, zacząłem poszukiwać innych rozwiązań i po gruntownym zgłębieniu tematu podjąłem decyzję o samodzielnym zestawieniu napędu elektrycznego do mojego roweru. A oto relacja z prac:
i podsumowanie wraz z kosztorysem:
oraz pierwsze testy w trasie: