Przenosiny

  • Barańczak
  • 23.06.2012
  • Blog, myśli
  • Jeden komentarz
Śmieję się, że wyśpiewałem sobie po raz kolejny przeprowadzkę. W istocie piosenka pt. „Przeprowadzka” autorstwa panów Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego jest nieodłącznym punktem moich koncertów. Może właśnie dlatego co roku zmieniam miejsce? Podobnie jak opisał Przybora we wspomnianym utworze, jest to błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Błogosławieństwo – bo zawsze to swoiste odświeżenie, zmiana klimatu, nowi ludzie, nowe miejsce, wszystko nowe… Przekleństwo – nie tylko dlatego, że trzeba znów się pakować i przenosić górę klamotów. Przede wszystkim dlatego, że człowiek przez ten rok coś (i kogoś) poznał, coś zaplanował, rozpoczął i chciał dalej rozwijać. I w jednym momencie, decyzją biskupa, to wszystko przestaje mieć znaczenie.
Nie mam nic przeciwko przenosinom. Są one wpisane w tryb naszej duszpasterskiej posługi. Wiedziałem, w co idę, i godzę się z tym. Mam tylko jedno „ale”: czy przenosiny po roku nie są bez sensu? Rozumiem – dwa lata, trzy i więcej. Ale po roku? Kiedy tak naprawdę pełny rok jest potrzebny, żeby poznać specyfikę parafii, nawiązać kontakt z ludźmi, coś rozpocząć… Pod względem duszpasterskim taki rok zakończony przeprowadzką jest stracony. Mój następca będzie musiał zaczynać od zera, podobnie jak ja w zeszłym roku (poprzedni wikariusz również był tylko przez rok). Nie jest to bez sensu?
Jednak mimo to cieszę się. Trafiam do sanktuarium Miłosierdzia Bożego,a więc do miejsca uduchowionego (jeśli można tak powiedzieć o miejscu), o szczególnej atmosferze, gdzie cały czas coś ciekawego się dzieje. Mam też związane z tym sanktuarium miłe wspomnienia z rekolekcji i dni skupienia. Pora teraz poduszpasterzować tamże. Ale to dopiero w sierpniu.
A „Przeprowadzkę” chyba przestanę śpiewać…

Komentarze

  1. Szczęść Boże,
    myślę, że by nawet duszpastersko ten rok nie musi być stracony. Może ksiądz spotkać się ze swoim następcom, porozmawiać z nim, opowiedzieć co ksiądz przez ten rok zrobił i jakie miał plany, których nie zdążył zrealizować. Może ksiądz pokazać nowemu wikaremu to i owo w parafii, spotkać się wspólnie z nim i ze swoimi znajomymi, których ksiądz w tej parafii poznał – tak, żeby oni go też poznali 🙂
    Nie mówię, że nowy wikariusz będzie chciał kontynuować wszystko co ksiądz zaczął – ale może niektóre rzeczy tak. Warto być w kontakcie…

    Powodzenia i pozdrawiam! 🙂
    kejt

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

DO GÓRY