O celibacie

Dziś przeczytałem Świadectwo kapłana, który pokochał kobietę i przypomniała mi się kilkakrotnie ponawiana przez różnych ludzi prośba o to, bym napisał coś o celibacie. Hmm… temat bardzo trudny. Jak i sam celibat. Oczywiście celibat dla każdego księdza jest sprawą subiektywną, tzn. każdy inaczej go odczuwa. Błogosławiony Jan Paweł II przyznał się ponoć kiedyś, że z przeżywaniem celibatu nie miał nigdy problemu, że Bóg go zachował od pokus na tym tle. Ale w mojej prywatnej opinii dla większości duchownych celibat jest trudem. Co wcale nie oznacza, że należałoby go znieść. Bo przecież każdy ksiądz decyzję o kapłaństwie podejmuje samodzielnie, świadomie i dobrowolnie. A to oznacza również, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego wyboru. W tym kontekście ciężko mi zrozumieć pretensje księdza, który napisał artykuł zalinkowany powyżej. Przecież nikt mu nie kazał zostawać księdzem rzymskokatolickim (a jeśli by tak było, święcenia są nieważne), skoro – jak sam stwierdził – nie miał powołania do celibatu. Aczkolwiek rozumiem, iż zapewne o tym fakcie przekonał się już po święceniach – i tu jest problem. Nie chcę wkraczać w temat formacji do kapłaństwa, bo to temat rzeka i naprawdę w tym zakresie przydałyby się pewne zmiany, które pomogłyby poprawić jakość decyzji kandydata – i o kapłaństwie, i o celibacie. Znam osobiście kilku (może nawet kilkunastu) księży, którzy porzucili stan kapłański właśnie z powodu pojawienia się w ich życiu miłości do kobiety. Absolutnie ich nie oceniam ani tym bardziej nie potępiam. W życiu każdego człowieka pojawiają się sprawy, z którymi sobie nie potrafi poradzić. Wtedy trzeba podjąć radykalną decyzję, co zawsze będzie miało również przykre konsekwencje. 
A czym tak naprawdę jest celibat? Jest oddaniem się Chrystusowi, i tylko Jemu. Mimo, iż nie został on ustanowiony bezpośrednio przez Chrystusa, ale przez Kościół – najstarszy dokument pochodzi z Synodu w Elwirze ok. 300-303 r. – to jego wprowadzenie znajduje uzasadnienie w Piśmie Świętym: Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. (…) Mówię to dla waszego pożytku, (…) po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu (1 Kor 7, 32.35). Zadaniem celibatu jest więc zbliżenie do Chrystusa i całkowite Jemu poświęcenie. Czyli nie ma sensu celibat, jeśli jest tylko zgrzytaniem zębami i wyciem uwięzionego zwierzęcia. Kto w ten sposób to odczuwa, prędzej czy później polegnie. Jasne, że samotność jest trudna. Bywa nawet okrutna. Ale to powinno jeszcze bardziej pobudzać księdza do szukania i pogłębiania relacji z Chrystusem oraz budowania zdrowych więzi z ludźmi (parafianami, przyjaciółmi, braćmi kapłanami). W ten sposób celibat staje się czymś budującym – i o to chodzi.
A co jeśli ksiądz się zakocha? Wydaje mi się, że jeśli kapłaństwo jest dla kogoś rzeczywiście ważne, to można to przeżyć. Przykładem jest śp. ks. Jan Twardowski, znany poeta, który właśnie dzięki miłości do kobiety, miłości bardzo silnej, długotrwałej i nie mającej szans na spełnienie, popełnił wiele poruszających do głębi wierszy o samotności i cierpieniu. Dokonał pewnego wyboru i trzymał się go do końca, mimo że było to trudne i bolesne.
Trochę boli fakt, że dziś celibat się pojmuje jedynie w kategoriach wstrzemięźliwości seksualnej, jakby zupełnie niepojętym było, że można się powstrzymać od seksu. Dlatego śmieszą i denerwują mnie na przemian argumenty, że zniesienie celibatu zlikwiduje problem pedofilii wśród duchownych. To zupełnie odrębne kwestie! Przecież jest wielu pedofilów świeckich i to, że są żonaci, wcale im nie pomaga zerwać z tym okrutnym grzechem. Może takie myślenie wynika właśnie z tego, iż na ten temat wypowiadają się ludzie, którzy nie tylko nie mają pojęcia o tym, czym jest celibat, ale też nie mają tak naprawdę pojęcia o życiu w czystości. Wydaje się im, że to musi być wielka męczarnia i taki ksiądz, zakonnik czy zakonnica krążą po ulicach jak wygłodniałe wilki, wyszukując sobie nowe ofiary dla zaspokojenia swoich tłumionych seksualnych potrzeb. Nie mieści się w łepetynach, że to może być czyjś wolny wybór w imię wyższych wartości, a nawet najwyższej możliwej wartości – miłości do Chrystusa.

5 komentarze do “O celibacie

  1. Dobrze powiedziane. Najbardziej denerwuje mnie fakt, że na tego typu tematy wypowiadają sie ludzie którzy nie mają zielonego pojęcia o czym mówią a krzyczą najgłośniej. Może dlatego że sami nie dokońca radzą sobie z ta sferą własnego życia. Każdy przecież ma prawo sie zakochać nie ważne czy jest księdzem, zakonnikiem, siostra zakonną czy osobą świecka. Każda z tych osób jest człowiekiem i każda ma prawo do miłości ważne jest jednak co sie z nią zrobi.

  2. Cieszy mnie że nie potępiasz ludzi którzy dla miłości do kobiet zrezygnowali z kapłaństwa. Moim zdaniem jeśli wiedzą że nie dadzą rady żyć w celibacie lepiej jest zrezygnować niż prowadzić podwójne życie ,jak to się niestety niektórym księżą zdarza.

  3. a przecież wierność małżeńska jest równie trudna… i to nie tylko w aspekcie zdrady fizycznej… chyba to będzie inspiracją dla mnie… do napisania notki i na życie 🙂

  4. Wydaje mi się, że inaczej by postrzegano celibat, jeśli kapłani tłumaczyliby swoją decyzję w mniej "cierpiętniczy" (celibat->ofiara->wyrzeczenie się czegoś) sposób. Może zamiast mówić: "Ja poświęcam się dla wyższego celu – Boga", lepiej by rzec: "Ja wybieram celibat, bo czuję, że tylko taka bliskość Boga da mi szczęście"??? To tylko moja opinia 🙂 Tak na marginesie – wszystko, co inne zwykle budzi sprzeciw, kwestia przyzwyczajenia. Inny=dziwny=oryginalny ;)Pozdrawiam z uśmiechem 😀

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

DO GÓRY