Clerboyz Forever
- Barańczak
- 28.04.2012
- Blog, myśli, wspomnienia
- Brak komentarzy
Właściwie od początku seminarium grałem w zespole muzycznym składającym się z kleryków. Na początku nie miał nazwy – występowaliśmy pod hasłem „zespół kleryków Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego” czy coś w tym stylu. Potem nieco żartobliwie nazwaliśmy się Clerboyz i pod tą nazwą zespół funkcjonuje aż do dzisiaj. Siłą rzeczy jego skład był rotacyjny, więc i mnie przyszło się w pewnym momencie z nim pożegnać. Jakkolwiek uczyniłem to z pewną ulgą, to jednak marzyłem sobie czasem o chwili, w której zespół – już w składzie kapłańskim – spotka się ponownie, aby coś gdzieś zagrać.
Marzenie się spełniło. Spotkaliśmy się po latach, żeby zagrać na imprezie Spiritual Attack. Właściwie laury naszego ponownego spotkania można przypisać organizatorom tej imprezy, bo gdyby nie ich zaproszenie, podejrzewam, że byśmy się nie zebrali. W tenże prozaiczny sposób nastąpiła reaktywacja zespołu, który – w nawiązaniu do wspólnych korzeni – nazwaliśmy Clerboyz Forever. Pierwsze spotkanie po latach było cholernie trudne – nie wiedzieliśmy co grać, nie wiedzieliśmy w jaki sposób, zresztą każdy z nas reprezentuje inną wrażliwość muzyczną, inny styl, dzieli nas także doświadczenie. Kto by pomyślał, że takie zbiorowisko indywidualności da się jako tako okiełznać i przerodzić w nietuzinkowe zjawisko sceniczne? A jednak się udało, mimo praktycznie każda z prób była walką o przetrwanie. Po raz kolejny potwierdziła się jedna z głównych zasad życiowych: to, co najbardziej owocne, rodzi się w bólach. Albo prościej: to, co wartościowe, musi kosztować. Kosztowało: nerwów, czasu, stresu… ale opłaciło się. Co prawda poziom mojej tolerancji muzycznej musiał po raz kolejny zostać nagięty do granic, jednak podobało mi się to, co powiedział Marek na scenie: „Występujemy nie jako muzycy, ale jako zjawisko”. W takim zakresie utożsamiam się z tym zespołem, choć nie wróżę mu ani jakiejkolwiek kariery, ani długiego trwania. Mogę się mylić. Ale cieszę się z tego, co jest. Za nami całkiem udany koncert na Spiritual Attack, a przed nami występ na Dniach Młodych w Gryficach już za kilka dni. Niech będzie na chwałę Pana!